Re: Przyszłość Kalisza
: 13 lis 2022, o 19:25
Ja zawsze mówiłem i będę mówił, że wyludnianie się wsi to pozytywny proces. Nie ma sensu utrzymywać nieefektywnej jednostki.
Problemem jest wyludnianie się średniaków i małych miast, w których cokolwiek już jest. Najgorsze jest jednak wyludnianie się średniaków, bo to one za sobą pociągną do totalnej ruiny te małe miasta. Zostało napisane to w tekście i inne rzeczy też, ale według mnie nie wspomniano też o innej ważnej rzeczy. O sprawach politycznych. Taka wyludniona, obdarta z resztek godności, biedna prowincja może i zapewne będzie siedliskiem wielu patologii politycznych.
Widać to idealnie po wykluczonej i biednej prowincji saksońskiej oraz pograniczu polsko-niemieckim, w którym panuję plaga aktów rasistowskich, ksenofobicznych i prymat wiedzie skrajnie prawicowa, często odwołująca się do Hitlera AfD. Chyba nie muszę mówić do czego to może doprowadzić.
Z jedną rzeczą z tekstu nie mogę się absolutnie zgodzić, że kobiety w mniejszych miastach rodzą więcej. Na wsi pewnie tak.
Na przykładzie mojej mamy. Większość ludzi, która została w Kaliszu po szkole ma jedno dziecko lub go nie ma. Za to Ci co wylądowali we Wrocławiu (lub innym mieście, ale głównie to był Wrocław) mają często po dwa. Zresztą wskaźniki dzietności w dużych miastach są znacznie większe, ale to pewnie spowodowane jest migracją młodszych ludzi.
Tak zupełnie szczerze to mnie nie dziwi, że młodzi uciekają masowo z średniaków. Przecież większość średniaków zupełnie nic nie oferuję. Jak już coś oferują to są to te większe; Bydgoszcz, Lublin, Gdynia (ale to jest Trójmiasto), Toruń.
Ciężko mi powiedzieć cokolwiek o Białymstoku, Bielsku-Białej, Olsztynie.
Dużym problemem z średniakami (a szczególnie z małymi miastami i wsiami) jest duża bariera i zabetonowanie światopoglądowe. To młodych ludzi szczególnie odpycha w średniakach, bo ciężko być sobą w takim mieście.
Problem to też, że każdy się zna. Prowadzi to do wszelkiego rodzaju plotek i poczucia braku prywatności.
Kolejny, bardzo poważny problem szczególnie dla młodych ludzi to brak rozrywki.
Jeżeli nie chcemy należeć do grupy miast wykluczonych to nie możemy być miastem prowincjonalnym. Nie chodzi mi tu o prowincjonalność administracyjną. Bardziej o mentalność, sposób myślenia o mieście.
Trzeba brać wzorce z większych miast i je wdrażać w życie. To jest jedyny sposób na nie bycie wykluczonym.
Pisałem kiedyś, że nigdy nie będziemy dużym miastem. Ale możemy być średniakiem, który daję wszystko to co w dużym mieście.
Trzeba też budować poczucie tożsamości lokalnej. Takim średniakiem, któremu to wyszło jest Gdynia. Patriotyzm lokalny jest tam bardzo duży, to taka opozycja do Kalisza.
Koniecznie musi rozwijać się uczelnia wyższa. Bez tego nie będzie ludzi popychających to miasto do przodu, dobrze płatnej pracy etc. To od tego głównie (będę to powtarzał bez końca) zależy co będzie z Kaliszem. Na szczęście tu nam się trafiła właściwa osoba u której widać zaangażowanie do działania.
A Wałbrzychowi i Przemyślowi pozostaję współczuć. Szczególnie Wałbrzychowi, bo to bardzo poszkodowane miasto i widać, że Roman Szełemej się stara.
Problemem jest wyludnianie się średniaków i małych miast, w których cokolwiek już jest. Najgorsze jest jednak wyludnianie się średniaków, bo to one za sobą pociągną do totalnej ruiny te małe miasta. Zostało napisane to w tekście i inne rzeczy też, ale według mnie nie wspomniano też o innej ważnej rzeczy. O sprawach politycznych. Taka wyludniona, obdarta z resztek godności, biedna prowincja może i zapewne będzie siedliskiem wielu patologii politycznych.
Widać to idealnie po wykluczonej i biednej prowincji saksońskiej oraz pograniczu polsko-niemieckim, w którym panuję plaga aktów rasistowskich, ksenofobicznych i prymat wiedzie skrajnie prawicowa, często odwołująca się do Hitlera AfD. Chyba nie muszę mówić do czego to może doprowadzić.
Z jedną rzeczą z tekstu nie mogę się absolutnie zgodzić, że kobiety w mniejszych miastach rodzą więcej. Na wsi pewnie tak.
Na przykładzie mojej mamy. Większość ludzi, która została w Kaliszu po szkole ma jedno dziecko lub go nie ma. Za to Ci co wylądowali we Wrocławiu (lub innym mieście, ale głównie to był Wrocław) mają często po dwa. Zresztą wskaźniki dzietności w dużych miastach są znacznie większe, ale to pewnie spowodowane jest migracją młodszych ludzi.
Tak zupełnie szczerze to mnie nie dziwi, że młodzi uciekają masowo z średniaków. Przecież większość średniaków zupełnie nic nie oferuję. Jak już coś oferują to są to te większe; Bydgoszcz, Lublin, Gdynia (ale to jest Trójmiasto), Toruń.
Ciężko mi powiedzieć cokolwiek o Białymstoku, Bielsku-Białej, Olsztynie.
Dużym problemem z średniakami (a szczególnie z małymi miastami i wsiami) jest duża bariera i zabetonowanie światopoglądowe. To młodych ludzi szczególnie odpycha w średniakach, bo ciężko być sobą w takim mieście.
Problem to też, że każdy się zna. Prowadzi to do wszelkiego rodzaju plotek i poczucia braku prywatności.
Kolejny, bardzo poważny problem szczególnie dla młodych ludzi to brak rozrywki.
Jeżeli nie chcemy należeć do grupy miast wykluczonych to nie możemy być miastem prowincjonalnym. Nie chodzi mi tu o prowincjonalność administracyjną. Bardziej o mentalność, sposób myślenia o mieście.
Trzeba brać wzorce z większych miast i je wdrażać w życie. To jest jedyny sposób na nie bycie wykluczonym.
Pisałem kiedyś, że nigdy nie będziemy dużym miastem. Ale możemy być średniakiem, który daję wszystko to co w dużym mieście.
Trzeba też budować poczucie tożsamości lokalnej. Takim średniakiem, któremu to wyszło jest Gdynia. Patriotyzm lokalny jest tam bardzo duży, to taka opozycja do Kalisza.
Koniecznie musi rozwijać się uczelnia wyższa. Bez tego nie będzie ludzi popychających to miasto do przodu, dobrze płatnej pracy etc. To od tego głównie (będę to powtarzał bez końca) zależy co będzie z Kaliszem. Na szczęście tu nam się trafiła właściwa osoba u której widać zaangażowanie do działania.
A Wałbrzychowi i Przemyślowi pozostaję współczuć. Szczególnie Wałbrzychowi, bo to bardzo poszkodowane miasto i widać, że Roman Szełemej się stara.