By móc kształtować miasto, najpierw trzeba (z)rozumieć jego dziedzictwo. Odnoszę wrażenie, że ani zarząd miasta, ani sami kaliszanie dziedzictwa tego nie rozumieją. Najlepszym przykładem prowincjonalnego myślenia o mieście był hurraoptymizm przy realizacji grodu Piastów na Zawodziu czy kuriozalna "poprawa estetyki" (cytuję p. Barbarę Fibingier) ul. Łaziennej, a wcześniej np. zrujnowanie znakomitej architektonicznie hali sportowej przy ul. Łódzkiej.LOOK pisze:By umiejętnie z tego korzystać należy rozumieć potrzeby mieszkańców i potrafić wyprzedzająco kształtować przestrzeń miejską.
Nikt nie rozumie, że największym skarbem Kalisza jest odbudowane Nowe Miasto i Wrocławskie Przedmieście (Warszawskie Przedmieście w 1914 ocalało) oraz Park Miejski, całość zaplanowana i niemal do końca zrealizowana jako XX-wieczne miasto idealne. Do nikogo nie dociera, że jeśli Kalisia, to nie najstarsza, bo równie stare będzie m.in. Budorigum (we Wrocławiu nikt w kółko nie skrzeczy, że jest "najstarszym miastem w Polsce", tak jak to ma miejsce w przypadku Kalisza). Nikt nie dba o dziedzictwo modernizmu (no, jeden art. Tabaki i Błachowicza w "ŻK"), zarówno międzywojennego, jak i socjalistycznego. Nikt nie ratuje doliny Prosny i doliny Swędrni, za to mamy sto pomysłów na ich degradację. I trzy tuziny innych przykładów.
LOOK, odsunięcie "nieudaczników" od władzy nie jest możliwe, bo sami kaliszanie są nieudacznikami.
Nastała wielka smuta.